Co gdyby okazało się, że DJ radiowy którego słucham to sztuczna inteligencja?
Pamiętam dobrze, jak cieszyłem się z pierwszego dobrze nagranego voicetracka. Wielu z Was pewnie też zadziwiło swoje rodziny dłubiąc widelcem w karpiu i jednocześnie mówiąc z radia. Te czasy mijają i trzeba się wziąć do roboty. Bo zabierają nam ją roboty.
Nie, nie chodzi mi o boty, które namawiają nas przez telefon na fotowoltaikę. Z nimi nawet lubię czasem “porozmawiać”; niektóre są dość dobrze oprogramowane i względnie poprawnie adaptują się do głupot, które wygaduję, by zbić je z tropu. Choć łapię się po kilku minutach na tym, jak łatwo wszedłem w tę nie-interakcję.
Nie chodzi mi też o usługi konwersji tekstu na słowo mówione. Nie ma tygodnia, bym nie dostał ofert “wspieranych przez A.I. realistycznych voice-overów”. Oraz dżingli. Wprawdzie ich jakość jest z miesiąca na miesiąc coraz lepsza, ale język polski wciąż stanowi pewną barierę, więc tylko uśmiecham się na wspomnienie oprawy “Radia PLJUS” sprzed kilku sezonów. Grzegorz Brzęczyszczykiewicz jeszcze przez chwilę ochroni polskich lektorów i wokalistów.
Część z Was pamięta, jak kilkanaście lat temu na Radio Conference of Poland z otwartą gębą słuchaliśmy proroctw, że oto przyjdą takie czasy, gdy słuchacz włączy radio i będzie miał w nim same ulubione piosenki, pomiędzy którymi odzywał się będzie tylko nasz ulubiony Wojciech Mann. Powie która godzina, jaka pogoda będzie dzisiaj i dorzuci jakąś zabawną historię. Rzeczy mają się tak, że właśnie dożyliśmy tych czasów. Z tym, że p. Wojciech nie jest już w tej układance do niczego potrzebny. Oto bowiem ulokowana w Seattle firma WellSaid Labs poinformowała, że udało jej się spełnić złożoną jakiś czas temu obietnicę. Stworzyła sztucznego DJ-a, lub bardziej precyzyjnie: oprogramowanie naśladujące DJ-a.
Andy, bo tak ma na imię ten produkt, używa zaawansowanej syntezy mowy i sztucznej inteligencji. Pamiętając wszystko, o czym napisałem wyżej, informację tę potraktowałem początkowo z dużym dystansem (“meh”). Jednak słysząc Andy’ego, żartującego sobie: “od zawsze miałem wrażenie, że większość inteligencji w radiu jest sztuczna”, poczułem się dość… dziwnie.
DJ Andy mówi poprawnie, jego głos nie jest mechaniczny ani poszatkowany na sylaby o różnej intonacji. Gdybym usłyszał coś takiego w radiu, nie zorientowałbym się, że mówi do mnie robot. “Kupiłbym go” w całości, a tembr jego głosu zabarwiony specyficzną, nieco smutną (zmęczoną może?) nutą wręcz wzbudziłby moją sympatię. Żadna z niego osobowość antenowa, ale nie zorientowałbym się, bo Andy brzmi jak większość radiowych DJ-ów. I niestety mówi też jak większość z nich. O niczym.
OK, zgoda – na razie nie ma się więc czego bać. Dla części DJ-ów i dziennikarzy poprawne formułowanie zdań po polsku to wciąż terra incognita, więc można mieć nadzieję, że tej ciężkiej sztuki Andy też tak szybko nie opanuje. Ale kiedy już zamieszka nad Wisłą, wtedy zawód DJ-a radiowego w naszym kraju podzieli los powroźników, bednarzy, latarników czy tkaczy. Andy i jego koledzy powiedzą w radiu która godzina, podprowadzą piosenkę i perfekcyjnie mieszcząc się w intro rzucą ciekawostką z Interii. Będą znali wszystkie historyjki o amerykańskich naukowcach, bo prześledzą wszystkie portale w kilka sekund. Do tego nie będą się powtarzać, wiedząc co na poprzednim “dyżurze” mówił ich wirtualny kolega lub koleżanka. Napisałem “powiedzą w radiu”? Naiwniak.
Co zatem robić? Gdzie uciekać, do kogo biec po pomoc? Jak uratować radio? Zła wiadomość: nie da się. To znaczy: nie da się uratować tego, co robimy dzisiaj w sposób, w jaki to robimy. Musimy pogodzić się z tym, że równoważniki wejść antenowych w dłuższej perspektywie nie wystarczą. Pora wrócić do korzeni, przypomnieć sobie po co sami weszliśmy do radiowego świata. Do dzielenia się ze słuchaczami tym, co przeżyliśmy i co na ten temat myślimy. Do obserwowania otaczającej nas rzeczywistości i opisywania jej przez mikrofon. Nasz ostatni bastion to kreatywność, spostrzegawczość, błyskotliwość, spontaniczność, abstrakcyjne myślenie i – chyba najważniejsze – zainteresowanie drugą stroną odbiornika. Bo tego Andy jeszcze długo nie będzie potrafił. Chyba.
Artykuł opublikowany w wydaniu 910 RadioNewsLettera.