Czytaliście pewnie o Spotify, które co i rusz “wyjmuje” z radiowego środowiska specjalistów od programowania. Ostatni ruch streamingowego giganta pokazuje, że to nie są jeszcze granice bezczelności.
OK, “clickbait” mamy już za sobą, teraz do rzeczy.
Kilka dni temu Spotify wprowadziło do swojej oferty usługę, którą zaczęło niestety reklamować zwrotem “prawie jak radio”. Czym jest prawieradio? To kombinacja podkastów i muzyki. Muzyki, za której użycie w podkaście Spotify zapłaci w imieniu twórcy. Tak jak to robi z setami DJ-skimi Mixcloud. Fajowo, nie?
To teraz ice bucket challenge. Usługa realizowana jest poprzez spółkę-córkę Spotify o nazwie Anchor. To przejęta niedawno przez Spotify platforma do przechowywania podkastów i ich dalszej dystrybucji. Spotify zrobiło z niej serwis darmowy, dla tych którzy chcą tworzyć, lecz nie mają za co. I tenże Anchor pozwoli od teraz autorom podkastów nie tylko wgrać część słowną, lecz również dobrać do niej muzykę z… katalogu udostępnionego przez Spotify. Gotowy miks – czy audycja, jak mówi o tym Spotify – trafi do katalogu podkastów Spotify. Wow, zatem wygrywają wszyscy!
Nie do końca. Pamiętajmy, że zawsze wygrywa kasyno – a krupier Spotify ma pod stołem algorytmy. Efektem ich działania może być wyrobienie wśród odbiorców przekonania, że oto faktycznie mają do czynienia z… radiem.
Nie stanie się to od razu, to plan długoterminowy. Po pierwsze, procedury mają lepiej pozycjonować podkasty, w których selekcja muzyczna jest na wyższym poziomie niż w innych (młodszym czytelnikom wyjaśnię: takie, w których utwory do siebie pasują). Poza tym, wysłuchanie odcinka podkastu X, który zakończy się utworem A, spowoduje dobranie do niego następnego podkastu, który rozpocznie się piosenką B, pasującą do piosenki A oraz do indywidualnych preferencji odbiorcy. Przy czym – i tu się robi ciekawie – nie musi to wcale być podkast X. W ten sposób powstanie spersonalizowana “stacja radiowa”.
Usługa jest dostępna na razie w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii oraz Irlandii. Użytkownicy Spotify Premium mogą słuchać programów z pełnymi utworami, a użytkownicy wersji darmowej dostają 30-sekundowe fragmenty.
Na razie brak informacji o tym, kiedy zawita nad Wisłę. Chociaż… mam nadzieję, że na kotwicę we Wiśle będzie za płytko.